ozostałe pokoje na parterze pałacu służyły jako dziecinne, gospodarcze, służbowe i łazienki. Na piętrze nad "hallem", znajdował się pokój o nazwie "Mineralogiczny". Tam zgromadzone były eksponaty krajowe oraz pewien zbiór kamieni pochodzących z zagranicy. Kolekcja ta powstała dzięki Andrzejowi Zamoyskiemu. Urządzenie tego pokoju składalo się z szaf rozmieszczonych wzdłuż scian, a pośrodku stało kilka krzeseł. Salka nad salonem dużym z dwoma kominkami z ciemnoszarego marmuru, które ustawione były przy krótszych ścianach stanowiła bibliotekę.. Księgozbiór liczył około 12 000 tomów przechowywany był w ciemnych dębowych szafach, które zachowały się do dziś. Pośrodku stały duże dębowe stoły z wyściełanymi krzesłami w stylu secesyjnym. Nad kominkiem wisiały portrety Stanisława i Aleksaandra Zamoyskich. Dwa pokoje przylegające do biblioteki służyły jako gościnne. Meble w tych pokojach były w stylu francuskiego empiru wykonane w późniejszym czasie. Prócz wymienionych tutaj dzieł sztuki było ich więcej w pałacu klemensowskim były to obrazy, porcelana, sztychy, zegary, brązy i srebra. W drugiej połowie 1939 r. niemal cała zawartość pałacu została zrabowana przez sowietów i wywieziona do ZSSR. Udało się uratować tylko niektóre najcenniejsze przedmioty. Cytat z rozmowy z Janem Zamoyskim: Poleciłem kamerdynerowi Józefowi Bryle zabrać co cenniejsze i ukryć u pracowników lub w tak zwanej drewutni. Pan Bryła tak mi zrelacjonował wydarzenia z pobytu sowietów w pałacu. Komendant pułku czołgów , który objął władzę nad Klemensowem postanowił opróżnić pałac. Co wieczór zaczęto więc wywozić urządzenia poszczególnych pokoi. Polecili kamerdynerowi być obecnym przy tej grabieży, wobec czego ten ostatni jak mógł, doradzał, co najlichsze z mebli i obrazów. W jadalnym pokoju oraz w przejściu do salonów wisiały dobre martwe natury holenderskiego malarza. Kierujący akcją komisarz o rysach typowo semickich zapalił się, by te malowidła zabrać, natomiast Bryła wiedząc o małej wartości obrazów moich przodków, które wisiały na schodach, skwapliwie namawiał do zabrania portretów, jako dużej wartości, a pozostawienie tych "byle jakich", w jadalnym. Historia wielkich płócien znajdujączch się na klatce schodowej była dość zabawna. Gdy po śmierci mego dziadka, Tomasza, mój ojciec, mający 17 lat, otrzymal opiekuna w osobie Konstantego Zamoyskiego z Kozłówki i gdy ten zamieszkał w Klemensowie, stwierdził, że w tym "przybytku ordynatów" brakuje podobizn przodków. Zamówił więc niezłego malarza ze Lwowa, wybrał jednego z przystojnych fornali z folwarku Michalów i kazał namalować pięć postaci Zamoyskich z różnych epok.Ten sam biedny model był namalowany na jednym obrazie jako blondyn z profilu, na innym jako brunet en face itp. Każdy oglądający mógł z łatwością stwierdzić, że jest to ta sama osoba w różnych pozach i strojach. Specjalista sowiecki obejrzawszy je, powiedział: te świetne obrazy zostawimy właścicielowi, a my zabierzemy te mało warte z jadalnego!" Literatura: 1. Roman Aftanazy - "Dzieje rezydencji na dawnych kresach Rzeczpospolitej", tom 6, 1995 2. Robert Jarocki - "Ostatni Ordynat"- Z Janem Zamoyskim spotkania i rozmowy - 1991 3. Inne |