BRAZY z dzieciństwa |
W tamtym czasie domek ten zamieszkiwała stara matka z córką. Obydwie były dotknięte chorobą psychiczną co dodawało temu
domkowi większej tajemniczości a u dzieci wzbudzało strach. Obok tego domku przebiegała nasza droga
do przedszkola i z powrotem. Zawsze ja i mój starszy o kilkanaście miesięcy brat omijaliśmy ten domek sporym łukiem i
z zapartym tchem. Wkrótce obie te panie trafiły do szpitala. Dom został zamieszkały przez inną rodzinę.
„Brama Michalowska” zbudowana z dwuskrzydłowych wrót zamocowanych na dwóch wysokich murowanych słupach o kształcie
prostopadłościanu. Słupy te łączyły się grubym murem z dwoma innymi mniejszymi słupami oddalonymi od siebie o okolo
dziesięciu metrów. Słupy duże zwieńczone były odlanymi z metalu i pokrytymi rdzą paterami na czterdziestocentymetrowych
stopach.
Stąd od bramy biegła szeroka, bita czrnym żwirem droga. Droga biegła mając po prawej stronie ogrodzenie parkowe a po lewej
stronie łąkę przeciętą równolegle do drogi w części starej odnogi Wieprza niewielkim rowem. W odległosci czterystu metrów
od bramy droga ta dochodziła do skrzyżowania czterech dróg.
W lewo skręcało się w stronę dwóch mostów w Michalowie, na wprost droga prowadziła poprzez prawobrzeżną część Michalowa w
stronę Deszkowic i Nielisza , w prawo w górę droga , która wiodła „ za park”.
Od bramy „Michalowskiej” w lewo biegła ścieżka w stronę Wieprza. Po kilkudziesięciu metrach poprzez małą łakę dochodziło
się do małego mostku przerzuconego nad rowem odwadniającym. Po przejściu mastka dochodziło się do rzeki. W tym miejscu
nad Wieprzem zawieszona była długa ława. Tędy mieszkańcy i pracownicy mieszkający w licznych oficynach pałacu skracali
sobie drogę do oddalonego o około 400 m na wprost folwarku. W prawo lewym brzegiem Wieprza biegła scieżka, która prowadziła do śluzy spiętrzającej
jego wody
na użytek elektrowni. Spiętrzone wody rzeki dotykały czasem konstrukcji ławy. Stojąc na ławie widziało się na wprost
oddalony o 250 m most i śluzę elektrowni oraz przylegający na prawo od niej
budynek elektrowni. Obok elektrowni , na prawo położony
był inny budynek , w którym przed wojną Zydzi dzierżawiący młyn wypiekali macę, którą wysyłali swym braciom z narodu
wybranego do Palestyny, gdzie tamci pracowali w "pocie" czoła, używając przyrodzonych im forteli by odzyskać
ich biblijny Kadaan.
W lewo od śluzy po drugiej stronie rzeki, bielały ściany dużego młyna. Bardziej w lewo widziało się największy budynek
Michalowa –
szkołę. Szkoła jak i elektrownia wykonane były z typowego materiału z którego budowano budynki
Ordynacji - ciosanego kamienia opokowego w białym i czerwonym kolorze.
Od domu w którym spędzilem cztery lata mego dzieciństwa, tuż za prawym jego rogiem biegła jeszcze jedna dróżka-alejka
w stronę północnego-wschodu w głąb parku. Spacerując nią docierało się wkrótce do polany w kształcie koła o średnicy
około stu metrów. Polana leżała poniżej powierzchni parku tworząc zagłębienie terenu na głębokość około półtory metra.
Polana ta zwana była „Piaskowym Dołem”. Nazwa ta wywodziła się prawdopodobnie z tego, że kiedyś ponad 250 lat temu
pozyskiwano stąd piasek do budowy pałacu. Polana otoczona była przez stare dęby, sosny, brzozy jak i drobne samosiejki
innych gatunków drzew. Dno zagłebienia porastała trawa i drobne krzaki. Miejsce to miało jakieś szczególne magiczne
przyciąganie zakochanych par, które szukały tu wytchnień w okresie wiosenno-letnim. Panie przezwane przez Tuska "moherowymi beretami"
nazywały to miejsce "qrwim dołkiem". Dalej idąc ku wschodowi docierało
się do rozstaju drożyn parkowych gdzie na jednym z drzew zawieszona była niewielka przydrożna kapliczka z figurką
Matki Boskiej. W maju odprawiano tu często nabożeństwa majowe. Idąc dalej na wprost docierało się do dużej polany na
której środku wyrastał obszerny gazon starych wysokich drzew. Omijając ten drzewostan dochodziło się do głównej drogi
parkowej zwanej „cyganką”. Droga ta prowadziła od bramy "Michalowskiej" do podjazdu pałacowego a w prawo dalej biegła
do bramy „Zamojskiej”.
Z drogi patrząc na wprost odsłamiał sie widok na południową stronę rozległego pałacu, którego oświetlona promieniami słońca
jasnożółta sciana napawała miłym wrażeniem.
Jan Makara Odense d. 11.11.2005 |