logo




ICHALÓW - MIEJSCE POWROTÓW
Poniższe wspomnienia są wspomnieniami Pani Ireny Malec-Iwańczyk. Wspomnienia te ukazały się W Czasopiśmie Artystycznym NESTOR (1)15 2011. Nestor wydawany jest w Krasnymstawie


Ale przyszedł okres ciężki dla wszystkich, we wrześniu 1939 roku żołnierze Armii Czerwonej ograbili pałac z wartościowych dzieł sztuki. Po wycofaniu się Sowietów, w 1941 roku wkroczyli Niemcy. Stacjonował tu sztab Wehrmachtu, którym dowodził generał Schobert. W czasie II wojny światowej, spośród okolicznych wiosek jedynie Michalów nie był wysiedlony, dlatego też ukrywali się tu ludzie z różnych wsi. Po wyzwoleniu, w 1945 roku, i po pożarze w Radecznicy, do pałacu wprowadziły się siostry franciszkanki. One prowadziły dom dziecka dla sierot, których rodzice zginęli w czasie wojny. Zajęły się też hodowlą bydła, oraz prowadziły ogród, sprzedając różne warzywa i owoce. Część pałacu oraz oranżerię przekształciły w dwie kaplice, w których ksiądz franciszkanin Jan Ryba odprawiał nabożeństwa o godzinie 6.00 w kaplicy pałacowej, a o 9.00 i o 11.00 - w kaplicy po oranżerii. Odtąd ludzie z Michalowa, Deszkowic i Bodaczowa mieli blisko do kościoła. W jednym z pałacowych pawilonów powstał nawet Zakład Specjalnej Troski dla Kobiet. Od wyzwolenia Zespół Pałacowo-Parkowy podlegał Ośrodkowi Ochrony Zabytkowego Krajobrazu w Warszawie. Dzięki staraniom ostatniego ordynata, Jana Zamojskiego, odnowiono zniszczone budynki, aleje wysypano grysikiem, próbowano całą posiadłość ogrodzić siatką. Parę lat temu zakonnice musiały opuścić pałac, a Dom Specjalnej Troski dla Kobiet przeniesiono do Tyszowiec. Opuszczony pałac czeka na następnego właściciela. Czy będzie nim Marcin Zamojski, potomek rodu - nie wiadomo. Zabytkową częćcią Michalowa są także resztki dawnego folwarku Jana Zamojskiego, a obecnie - Marcina Zamojskiego. Zlokalizowany jest 1300 m od pałacu przy drodze wiodącej do Cukrowni Klemensów. Dzielił się na pałacyk z biurami i mieszkaniami dla zarządcy i urzędników, otoczony gazonami kwiatowymi, drzewami, trawnikami i ogrodem warzywnym ze szklarni¹. Teren oddzielono od wsi i folwarku siatką z bramą wjazdową na murowanych słupach. Wewnątrz folwarku znajdowały się stajnie, obory, chlewnie, spichlerze, magazyny, kuźnie, wozownie. Blisko pałacyku zarządcy znajduje się jeszcze dotąd parterowy, murowany budynek z obszerną izbą i sceną, zapewne przeznaczony był na zabawy i wesela, a następnie służył jako świetlica, gdzie wyświetlano filmy i odbywały się zebrania. W dali, obok drogi, były czworaki. Dotąd zachowały się tylko dwa. Tam mieszkali fornale oraz czeladź, pracownicy najczęściej polowi. Rządcami w folwarku w Michalowie byli: Zarzycki, Grabkowski, a później Paul. Oni kierowali majątkiem i kontaktowali się z hrabią. Do pomocy mieli gumiennych, polowych i stróżów, którzy spełniali rolę ekonomów. O 300 m od czworaków na tzw. „Polówce” znajdował się dosyć duży, murowany, parterowy budynek dla rzemieślników, tam między innymi mieszkał rymarz Mikołaj Kaczorowski z żoną Urszulą, których synem był Feliks - dziadek Jana Pawła II. Dzisiaj na cmentarzu w Szczebrzeszynie można podziwiać ciekawy grobowiec kuzynki papieża - Stanisławy Kaczorowskiej. Dużo uroku tej okolicy nadaje rzeka Wieprz, gdyż rozwidla się, tworząc wyspę zwaną „Olszynką”. Na tej wyspie powstała elektrownia wodna, a na dwu ramionach rzeki pobudowano mosty. Pomiêdzy wsią, parkiem i folwarkiem, blisko młyna, zachował się dotąd okazały piętrowy i murowany z białego kamienia i czerwonej cegły budynek szkoły. Tu, na parterze było moje przedszkole, a na piętrze - szkoła. Jej widok przywraca obrazy tamtego życia i przyspiesza bicie serca. Widzę kochane twarze moich nauczycieli: Stanisława Otłowskiego, Janiny Sokołowskiej i Kazimierza Wójcika, który oprócz piêknych lekcji biologii i śpiewu, przygotowywał występy artystyczne. U niego tańczyłam i śpiewałam, recytowałam. Mój nauczyciel później awansował, został kierownikiem Wydziału Oświaty w Krasnymstawie. Wieś Michalów rozłożona jest po dwóch stronach Wieprza, przy którym roztaczają się połacie łąk sięgających aż do Deszkowic. Tu szeroką wstęgą wije się szosa, a budynki są usytuowane po obu jej stronach. Za zabudową, od wschodu roztaczają się, aż poza horyzont, pola uprawne. Dziś już tu nie ma domów krytych strzechą i polnej drogi, na której po deszczu dzieci puszczały łódki i taplały siê w błocie, a poza tym było tu o wiele więcej zabudowań, były ulice Pańczyków, Maciągów itd. Obecnie budynki są piękne i murowane, ale we mnie jest nadal sentyment do przeszłości, żal mi tamtych ludzi, którzy odeszli, i ich domów. Nie ma już kuźni mojego dziadka Józefa Berdaka, który wraz ze swoim synem Janem oraz dwoma zięciami Michałem Malcem i Ludwikiem Głowackim podkuwali konie, naprawiali rolniczy sprzęt, wykonywali wszelkie prace związane z ich zawodem. Dziadek miał też czeladników, którzy uczyli się zawodu. Jeden z nich zasłynął jako fenomen o przydomku 'Swięty Michałek - z zamkniętymi oczyma i z krzyżem w ręku prowadził pielgrzymki do Radecznicy. Głosił kazania przed przydrożnymi świątkami, a na łące przed domem dziadka ujrzał świętego Antoniego. W tym miejscu wzniesiono figurę, która się dotąd zachowała. Wtedy pielgrzymi z całej Polski przyjeżdżali do cudownego miejsca i do świętego Michałka. Zbierali piasek spod figury i słuchali jego kazań w otoczeniu strażaków i orkiestry. Przyjeżdżali też księża. Pisano o nim w gazetach, robiono zdjęcia, a kilka lat temu pisał o nim redaktor Paweł Reszka w „Gazecie Wyborczej”. Zachowałam te gazety. Jako dziecko, obserwowałam pracę kowali. Z kuźni słychaæ było rytmiczne i dźwięczne uderzenia młotów, głośne rozmowy, śmiech, rżenie i parskanie koni. Był to dla mnie jakiś niezwykły koncert, który został we mnie na zawsze. Do kowala przyjeżdżali chłopi z różnych wsi. Zimą ubrani w czerwone, długie kożuchy z wielkimi kołnierzami. Na głowach mieli baranice, a na nogach - buty sięgające do kolan tzw. tyszowiaki, na które zakładali uplecione ze słomy kalosze. Jeździli saniami malowanymi we wzory, a konie przy uprzęży miały specjalne dzwonki, zwane janczarami. Obecnie jedynym kontynuującym pracę kowali jest Józef Głowacki, wnuk Józefa Berdaka i syn kowala Ludwika Głowackiego. Mieszkacńami wsi byli rzemieślnicy, przeważnie kowale, stolarze, bednarze, szewcy, krawcy, krawcowe, bogaci chłopi jak Pomarański (był posłem), Jakub 'Zuk o przezwisku „Kubuś” i jego stryjeczny brat, też Jakub 'Zuk „Kubieńko” oraz Tomasz 'Zuk, reszta to chłopi średniorolni i biedota.