|
ICHALÓW - NAJPIEKNIEJSZE MIEJSCE POD SŁONCEM |
Poniższe wspomnienia są wspomnieniami Pani Ireny Malec-Iwańczyk. Wspomnienia te ukazały się w Kronice Zamojskiej w dniu 26 stycznia 1992 r. Materiał ten przesłała pani Grażyna Kowalczuk (Skowyra) z Zamościa |
„Zamojszczyzna to jena z najpiękniejszych krain geograficznych, a ludzie zamieszkujący jej tereny są najbardziej urodziwi i posiadają najlepszą proporcje ciała” – taką informację podaje stara „Historia Polski” z końca XIX wieku. Myślę, że warto poświęcić miejsca na wspomnienia i informacje o jednej wsi tego województwa. Tą malowniczą miejscowością jest Michalów – wieś nierozerwalnie związana z zespołem pałacowo-parkowym w Klemensowie. Dla mnie była, jest i będzie najpiękniejszym zakątkiem na świecie. Ciągle mnie fascynuje i przyciąga, jest jedyną i niepowtarzalną. Tam dla mnie zatrzymuje się czas. Jest krajem mojego dzieciństwa, z którego jak z czakramu czerpię siły żywotne. Tu się urodziłam, wychowałam, wykształciłam, zapuszczając głęboko korzenie miłości. Takiego bogactwa krajobrazu jak w Michalowie nie ma nigdzie, tak niegdyś mawiał hrabia a jego słowa powtarzają starzy ludzie. Na urok tego zakątka składa się: dawna rezydencja Zamoyskich, zabytkowe budynki z XVII wieku, park (300 gatunków drzew) w stylu angielskim, las, ląki, rzeka, wyspa, elektrownia i młyn. Jeszcze przed wojną była tu i jest szkoła, przedszkole, sklepy, biblioteka, ogrody warzywne. Od najdawniejszych lat wieś była ośrodkiem kultury, która emanowała od rodziny hrabiego, rządców, ogrodników, nauczycieli a nawet lokai. Przy okazji warto wspomnieć dawną przedszkolankę – panią Radzikówną, nauczycieli – Waleriana i Marię Borczowskich, ogrodników Mathana, Kuranca, Szponara, myśliwego Kuźmę. Do służby hrabiego należeli znani mi Rzemiłko ……. Karczyńscy, Korniakowie …….., którzy są ostatnimi z żyjących. Mówiono tu poprawnym językiem, podczas gdy w sąsiednich wsiach używano gwary. We wszelkich uroczystościach brała udział miejscowa orkiestra włościańska a później 'Swierki i Siemczyki z Deszkowic. Mieszkańcami wsi byli rzemieślnicy, przeważnie kowale i stolarze, chłopi bogaci, średniorolni i biedota. Ponieważ dużo ludzi nosiło te same nazwiska jak Maciągi, Berdaki, 'Zuki, Popielcy, Daniłowicze, Pańczyki utworzono dla nich przydomki, które przeszły na pokolenia i są stosowane do dziś np. Kubuś, Kubeńko, Psianoga, Galet, Juho, Mól, Bździuch, Tuminka, Chochla, Borysia, Bzłom-Bzłom , Kindela, Kaziroga, Psiak, Pierścionek, Kurka itd. Zawsze kwitło tu życie towarzyskie. Gdy było ciepło w każdą niedzielę mężczyźni zbierali się przed domem kowala. Rej wodził Michał Malec, Walek Pańczyk, Czyż, Maciągi, Kościki, Hałasy, Siemkowicze. Niektórzy z nich wyróżniali się talentem gawędziarskim, inni humorem, dowcipem. Byli tanecznicy, pyskacze, kpiarze, pieśniarze. Zimową porą wieczorami zbierali się w domu Michała Malca. Byli i tacy, którzy przychodzili z odległych kolonii jak Juho, Popielec- Buras, Kaziroga. W izbie było tłoczno i gwarno. Juho wspominał pobyt w Turcji i w carskim wojsku. Używał obcego słowa "pudża". Jasiek Kobylarz opowiadał o wojnie, a Michał Malec czytał gazety, komentował ich treść. , omawiał biografie tłumaczył "Chłopów" Wł. Reymonta oraz dzielił się tzm co co usłyszał w radiu przez słuchawki. Radził też w sprawach gospodarskich i osobistych, przewidywał pogodę, rokrocznie spisywał obserwacje. Spośród rzemieślników najbardziej wyróżniali się dwaj stolarze - Jaś Szczepanów-Jóźwiak i Janeczek Kościk. Wykonywali piękne meble wprost cacka. Obaj już zmarli. Na szczególną uwagę zasłużyła też rodzina ostatniego kowala u hrabiego Zamoyskiego. Był nim Józef Berdak wraz z synem Janem i zięciem Michałem Malcem, o którym już wyżej była mowa. Stary kowal miał także kilku czeladników. Jednen z nich zasłynął jako fenomen o przydomku "'Swięty Michałek". Z zamkniętymi oczyma i z krzyżem w ręku prowadził pielgrzymki do Radecznicy. Głosił kazania przed przydrożnymi świątkami, a na łące ujrzał świętego Antoniego. W tym miejscu wzniesiono figurę. Wtedy pielgrzymi z całej Polski przyjeżdżali do cudownego miejsca i do św. Michałka. Zbierali piasek spod figury i słuchali jego kazań. Przyjeżdżali też księża. Później Michałek zamieszkał w Nieliszu, ożenił się. Prawdopodobnie jego syn jest obecnie prawnikiem w Zamościu. Mam jego zdjęcie. Znam go tylko z opowiadań moich rodziców i starych ludzi. Kowale naprawiali bryczki, podkuwali konie, wykonywali wszelkie prace związane z ich zawodem. Z kuźni słychać było rytmiczne i dźwięczne uderzenia młotów, głośne rozmowy, śmiech, parskanie koni. Był to dla mnie jakiś niezwykły koncert. Do kowala przyjeżdżali też chłopi z różnych wsi. Zimą ubrani w czerwone długie kożuchy z wielkimi kołnierzami, na głowach mieli baranice, a na nogach buty sięgające za kolana tzw. tyszowiaki, na które zakładali uplecione ze słomy kalosze. jeździli sańmi malowanymi we wzory, a konie przy uprzeży miały dzwonki, tzw. janczary. Tędy przewożono w ogromnych zielonych skrzyniach skarby FON_U, a Michał Malec wezwany do szkoły, naprawiał uszkodzone podróżą zamki przy skrzyniach. gdy wkroczyli Niemcy zapanowała groza, zajęli pałac, a także zakwaterowali się w domach tutejszych mieszkańców. Jedni odchodzili drudzy przychodzili. Ciągle słychać było lecące samoloty, najczęściej bąbowce, bo koło cukrowni znajdowało się lotnisko. Ludzie uciekali do lasu w tzw. Rowy lub do znajomych na oficynę w parku. Po kilku dniach wracali. Mieszkańcy z wysiedlonych wsi zatrzymywali się w Michalowie. Tu udzielano im schronienia i pomocy. Gdy przyszli Ukraińcy , wszyscy z dobytkiem uciekli do lasu. Wrócili, by znów odejść, bo minowano dwa mosty. Dookoła były wysiedlenia, palono wsie . W Kitowie była wielka masakra ludności. Mieszkaniec wsi Gruszka Mała Stanisław Rubaj ułożył o tym tragicznym wydarzeniu balladę pt. " Pieśń o morderstwie mieszkańców Kitowa", a rozpowszechniał ja w Michalowie Jan Berdak, miał donośny i piękny głos, gdy śpiewał ludzie płakali, a śpiewał bardzo często. |