BRAZY z dzieciństwa |
Idąc dalej tą drogą dochodziło się do dość szerokiej aleii . Aleja biegła w prawo od tej drogi w stronę pałacu,
porośnięta była po obu stronach przez dorodne strzeliste sosny. Pamiętam jak Matka prowadziła mnie i mojego starszego
brata trzymając nas za ręce tą aleją w strone palacu na wieczorne msze w kaplicy sióstr zakonnych. Pamiętam jak
wracaliśmy kiedyś zimą z kaplicy. Księżyc świecił swą jasną pełnią i oświetlał aleję. W aleii leżał śnieg.
Było widno jak w dzień. Po wielu, wielu latach na początku lat dziewiędziesiątych będac wraz z żoną w Kopenhadze
zaszliśmy do dużego domu aukcyjnego. Wszedłem do pierwszej sali wystawowej i zamarłem. Na ścianie wisiał obraz
przedstawiający „las nocą w zimie”. Obraz, który tak bardzo przypominał mi tamten powrót z Matką w nocy, ta zaśnieżona
w świetle pełni księżyca aleja. Kiedy podszedłem bliżej zobaczyłem, że to obraz pędzla polskiego malarza Wiktora
Koreckiego , postanowiłem go mieć. I mam go do dziś. Zawsze jak jestem w melancholijnym nastroju , zasiadam przed nim
i to wprawia mnie w lepszy nastrój i przypomina dziecinstwo. Na obrazie Koreckiego po prawej stronie drogi przez las jest
mały domek ze światełkiem w oknie. Idąc dalej naszą drogą dochodzimy właśnie do małego domku wśród drzew parkowych
– do domku byłego łowczego przy pałacu w Klemensowie. Obok domku była studnia której wodę przed spadającymi liśćmi
zabezpieczala dość duża szopa ze stożkowym słomianym dachem. Wokół domku szumiały wysokie kasztany, sosny amerykańskie,
wiązy i buki, był tam także mały ogródek i sad na użytek rodziny łowczego oraz budynek gospodarczy. Dookoła domku
porozrzucane były ule wskazujące na starą ale dobrze utrzymaną pasiekę.
Za domkiem łowczego po prawej stronie urywał się nagle drzewostan parku a odsłaniało się małe pole wznoszące się
lekko ku wschodowi. W tamtych latach było one uprawiane przez siostry zakonne, osiadłe po wojnie w pałacu. Często idąc
drogą widziało się postacie sióstr pracujących na polu przyodziane w szare habity nowincjuszek. W południe przerywały
prace by klęczac odmówić modlitwy na Anioł Pański. Dalej droga przechodziła przez niewielką łąkę na której po prawej
stronie drogi wyrastał stary 150 letni dorodny i rozłożysty pojedynczy dąb, stojący jak strażnik pośrodku tej wielkiej polany, którą
tworzyła łąka i pole. Po lewej stronie drogi w stronę Wieprza łąka była podmokła, upstrzona zawsze złotymi kaczeńcami
,szuwarami i łachami nenufarów,
gdzie latem roznosił się przyjemny zapach ściętych schnących traw . Często bliżej Wieprza stała na łące woda tworzac
małe rozlewisko. Z zasłyszanych opowiadań, przed wojną gdy mróz ścinał powierzchnię rozlewiska , młodzi mieszkańcy
pałacu mieli tam naturalne lodowisko do jazdy na łyżwach.
Miejsce to było bardzo ciche i jakby bezwietrzne. Czasem z łak z za Wieprza dochodziło rżenie koni ze stadniny,
która miała tam swoje pastwiska i drewniane koryta do pojenia koni usytuowane wzdłuż rzeki, skąd koniuchowie czerpali wodę do
ich pojenia.
Od tego miejsca dróżka skręcała w lewo w strone rzeki po niewielkim wzniesieniu by dotrzeć do kompleksu starych drzew,
które porastały dość strome wygórze. Stoki tego wzgórza były zimą wykorzystywane przez młodzierz z Michalowa do zjazdów
narciarskich i saneczkowych. Tu powstawały prymitywne skocznie narciarskie wykonane z ubitego śniegu polewanego woda.
Dróżka przebiegała dalej omijając to wzniesienie od zachodu by po kilkudziesięciu metrach dotrzeć do głównej drogi
parkowej tuż przy drugiej bramie parku zwanej ”Bramą Michalowską”. Przy tym zbiegu dróg po prawej stronie dróżki rósł
potężny dąb pamiętający zapewne narodziny Ordynacji a tuz obok studnia, której dach pokrywał zielony mech.
Po lewej stronie na pochyłości niewielkiego zbocza, stał
domek-stróżówka, jakże inny niż ten przy „Bramie Zamojskiej” . Tamten w swej bryle przedstawiał typowy parterowy dom.
Ten był piętrowy. Z ościżnicami w stylu gotyckim. Na piętro prowadziły kamienne schodki do niewielkiego ganku z którego
przechodziło się do mieszkania. Dół domu a właściwie jego parter tworzyło od frontu niewielkie łukowate podcienie z
którego było wejście do oddzielnego małego mieszkanka.
|